środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 6

Kiedy otworzyłam oczy usłyszałam jedynie dźwięk dzwonka mojego telefonu czyli ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Miałam ochotę zabić tą osobę pomieważ obudziłam mnie o 6.26 rano. Tą osobą był... No właśnie, nieznajomy numer. Postanowiłam podnieść słuchawkę a w niej usłyszałam głos Beau, ciekawe skąd miał mój numer.
- Witaj słońce, mam dla ciebie wiadomość. - powiedział Brooks a mnie wzieło obrzydzenie. On jest tak samo okropny jak i jego brat.
- Nie mów tak do mnie po pierwsze, po drugie to skąd masz mój numer? A po trzecie to jaką? - zalałam go pytaniami. Trochę bałam się odopowiedzi na nie bo on jest człowiekiem Ashton'a a oni są nieopamiętani więc mogłam spodziewać się wszystkiego po nich.
- Nie wyjeżdżaj z miasta, rozumiesz? - powiedział a w mojej głowie aż roiło się od pytań.
- Bo? Odwal się ode mnie Beau! Nie jestem już z Luke'iem. - wrzasnełam a do oczu napłyneły mi łzy. Znowu to samo pomyślałam. Dlaczego to aż tak musi boleć? Ta cała miłość...
- Wiem to kochanie. Nadal jesteś wplątana w sprawe z moim bratem więc jeśli wyjedziesz mogą się stać tobie złe rzeczy, a przecież chcesz nadal żyć? Prawda? Nie uciekaj a będziesz bezpieczna jak to mówią, a i jeszcze jedno nie dzwoń po gliny. Obserwujemy cię cały czas. - powiedział z lekkim śmiechem który usłyszałam. Nie wierzyłam co on mówi, to było starszne i przerażające. Przecież nic już mnie nie łączy z tym palantem więc co ja mam z tym do roboty?! Nie obchodzą mnie jego groźby bo i tak zadzwonie po policje. Nagle Beau przerwał połączenie a ja nie wiedziałam co robić. Na myśl na początku przyszło mi aby wyjechać do mojej babci której nie widziałam ponad 7 lat mieszkającej w USA. Lecz to trochę za daleko a ja nie mam czasu. Myśl Jo, myśl powiedziałam sama do siebie. W końcu ubrałam się i wyszłam z domu obierając kierunek "Dom Hemmings'a". Prawdopodobnie tylko on mi może mi pomóc w tej owej sytuacji i zatwierdzić czy to jest prawda co Brooks powiedział. Kiedy znalazłam się koło jego domu zapukałam w jego drzwi które on po chwili otworzył. Wparowałam do jego mieszkania jak poparzona a on popatrzył się tylko na mnie z dziwną miną i wruszył ramionami bo nie wiedział o co mi chodzi.
- Budzisz mnie po 7 więc to musi być coś poważnego - powiedział Hemmings.
- Beau mi groził... - powiedziałam nieśmiało po czym opowiedziałam mu o co naprawdę mi chodzi. Nagle telefon Hemmings'a zaczął dzwonić a on odebrał go tym samym wychodząc z kuchni w której byliśmy. Chodził po całym mieszkaniu krzycząc i denerwując się przy tym. Kiedy zakończył rozmowę usiadł obok mnie i spojrzał się na mnie zbyt seksownie bo miałam ochotę... Ah zapomnijmy o tym co ja chcę a raczej skupmy się co mi grozi ze strony Ash'a.
- Wiem, że masz ogon Jo. - nagle zaczął chłopak a ja nadal rozpływałam się w jego niebieskich teńczówkach ale poźniej dotarło do mnie co mi powiedział. Wie, że ktoś mnie śledzi ale on nic z tym nie zrobi?
- No to może pomożesz mi uciec?! - krzyknełam i wstałam z krzesła zaczynając nerwowo chodzić po kuchni w tą i spowrotem.
- Pojebało cię do końca dziewczyno? Właśnie ja mam cię pilnować. - krzyknął ze strachem w oczach bo chyba nie był pewien własnych słów. Wkurzyłam się, to on na którego liczyłam ma mnie szpiegować? To za wiele.
- Wy wszyscy jesteście pojebani! - krzyknełam ze złości. - Po której ty stronie jesteś co?
- Nie twoja sprawa ale jeśli spierdolisz to cię znajdą i przywiozą martwą. - powiedział przybliżając się do mnie. - A tego byś nie chciała więc pilnuj się słonko i siedź w Sydney. - oznajmił Hemmings. Zmienił się znów na gorsze. Najwidoczniej miał dwie twarze a to było okropne.
- Spierdalaj Luke i daj mi spokój! - odepchnełam go od siebie i uciekłam z mieszkania kierując się do parku. To było okropne... Wszyscy są okropni, jak on mógł? On był jedyną osobą której mogłam zaufać ale najwidoczniej grał na dwie strony. Nie miałam najmniejszej ochoty słuchać się i jego i całej tej chorej bandy do której należy. Kiedy usiadłam na ławce nie mogłam złapać tchu ale złośc i rozpacz obejmowały nade mną władze. Usłyszałam dźwięk sms'a a dla mnie takie dźwięki wróżyły tylko coś złego i tym razem się nie myliłam bo ten ów sms był od znanej mi osoby.
" Nie okłamuj siebie samą Brown, nigdzie się nie wybierasz bo tego pożałujesz. A.I"
Znowu groźby i znowu te same "nigdzie się nie wybierasz", "zostajesz tutaj bo zginiesz" i oczywiście od TEJ osoby czyli Ashton'a, nie trudną nie zgadnąć. Jego sms'y przerażały mnie jak nic innego. Nawet telefon od Brooks'a nie wywołały u mnie takiego strachu jak sms od Irwin'a. Co on ma w sobie takiego, że się go tak boję? Jeszcze nic mi nie zrobił ale za to jego ludzie mojemu byłemu. Przerażała mnie myśl cierpienia. Przerażał mnie ON i jego gang. ON był ich królem jeśli można go tak nazwać. Przez NIEGO moje życie nagle stało się koszmarem lecz nie mogę obwiniać tylko JEGO bo większość winy jest Luke'a ale co było tą winą? Przez tyle czasu nadal żyłam w nieświadomości i przez to nawet mi grożono.
W co ja się wplątałam pytałam siebie po drodze do domu w którym nie czułam się swojo bo wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje ale jak? Czy w moim domu zamonotwali kamery czy podglądają mnie lornetką? Nie miałam ochoty iśc do mojego domu... Może zatrzymam się w jakimś hotelu? To by było najlepsze rozwiązanie więc zamiast skierować się do domu wziełam taksówke i kazałam zawieść się do najlepszego hotelu jaki jest w Sydney więc tak zrobił taksówkarz. Hotel był bardzo duży a nazywał się "Cambridge Hotel" i był bardzo luksusowy. Mogłam sobie na niego pozwolić bo było mnie stać więc dlaczego nie? Poprosiłam o najlepszy pokój więc i taki dostałam. Miałam nadzieję, że chociaż tutaj ich obserwacje się zmniejszą bo to hotel i nie mogą robić tutaj co chcą. Kiedy weszłam do mojego pokoju który znajdował się na 27 piętrze na mojej twarzy pojawił się uśmiech bo był wspaniały. Po obejrzeniu całego apartamentu miałam ochotę na zakupy więc wybrałam się na nie. Prawdopodobnie nic nie mogłam zrobić innego bo uciec bałam się utratą życia więc postanowiłam się zachowywać i nie narażać. Skierowałam się do centrum handlowego czując wzrok na sobie bo wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje i po ciuchu miałam nadzieje, że to Hemmings ale nie odwróciłam się aby spojrzeć do tyłu bo zwyczajnie bałam się jego wzroku. Ostatnio na mnie nawrzeszczał więc nie chcę z nim rozmawiać.

                                                            ~

Po powrocie do hotelu skierowałam się do łazienki aby od razu wziąść prysznic, umyć zęby itd. Zorientowałam się, że nie mam ciuchów na przebranie więc owinełam się ręcznikiem i poszłam do sypialni po nowe które zakupiłam. Na łóżku spostrzegłam jakąś postać leżącą, nie widziałam jej dobrze bo było ciemno ale przestraszyłam się.
- Kto tu jest? - zapytałam drżącym głosem. Nagle ten ktoś zapalił lampkę i na łóżku zauważyłam Ashton'a.
- Słyszałem, że chciałaś wyjechać ale to nie takie łatwe Jo. - powiedział chłopak mając poważną mnię. Na sobie miał czarne rurki i białe krótkie Convers'y i czerwoną koszulę.
- Wyjdź stąd! Daj mi chwilę prywatności Irwin! - wykrzyknęłam a on zaczął się śmiać tak głośno jakby usłyszał jakiś bardzo śmieszny żart.
- Prywatność? Wątpie, że ją będziesz miała Brown. Podziękuj twojemu już byłem chłopakowi za to wszystko - uśmiechnął się wstając z łóżka i powoli podchodząc do mnie. Nagle staliśmy jakieś 10 centymetrów od siebie a mnie ogarniał strach a także wstydziłam się bo stałam tam w samym ręczniku i bałam się, że mi spadnie. W sekundzie jego ręce znalazły się na moich biodrach a po moich plecach poczułam ciarki. Irwin cuchnął alkoholem i to było ochydne a także to, że mnie trzymał. Okropnie bałam się jego kolejnych ruchów.
- Możesz mnie zostawić? - zapytałam cicho.
- Nie podobam ci się Jennifer? Bo ty mi nie zbyt ale nie wybrzydzam. - oznajmił i nagle mnie puścił. Poczułam ulgę i to było najlepsze uczucie. Ashton kierował się do drzwi gdy nagle stanął i powiedział.
- Dziś cię zostawie w spokoju lecz pamiętaj, że cię obserwujemy. - i wyszedł z pokoju. Co to znaczy zostawie? Chciał mnie zgwałcić? Bałam się coraz bardziej i w duchu przeklinałam Brooks'a za to, że mnie w to wciągnął. Łzy zaczeły spływać mi po policzkach a ja usiadłam na podłodze rozpaczając nad sobą.


                                                   
____________________________________________

Oto wita was rozdział 6! Miałam rozłożyć go na dwa ale nie wiedziałam jak i oto
w tym jednym tak duuużo się dzieje ( przynajmniej ja tak sądze XD ) .
Przepraszam, że tak długo czekaliście ale byłam zajęta. A więc wakacje się zbliżają więc więcej
rozdziałów się szykuje i częściej!

PROSZĘ WAS BAAAAAARDZO O TO ABYŚCIE POMOGLI MI ROZPOWSZECHNIAĆ
MÓJ FF BO ZALEŻY MI NA TYM BARDZO! PRAGNĘ ABY WIĘCEJ OSÓB GO CZYTAŁO
ORAZ KOMNENTOWAŁO!

Dziękuje za pomoc jeśli to robisz :)

Przepraszam za wszelkie błędy! xx
                                                   

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 5

Kiedy zszokowana widziałam jakąś panienke na Luke'u oznaczało to tylko jedno... Zdradzał mnie, ciekawe od kiedy...
Byłam niesamowicie wkurwiona. Kiedy ta dziwka zeszła z niego Luke spojrzał w moją stronę i był zaskoczony moją wizytą bo chyba się mnie nie spodziewał. Miałam ochotę wytargać tą wywłokę za włosy z tego domu lecz postanowiłam zachowywać się przyzwoicie i zabić Luke'a. Brooks wstał ubrany tylko w bielizne i w kółko mówił to samo " to nie tak jak myślisz ", " nie wiedziałem co robiłem ". Ja z łzami w oczach które i tak po długim czasie w końcu uroniłam wziełam krzesło które stało po prawej stronie i podniosłam je do góry w celu przypieprzenia nim Luke'owi.

- Odłóż to krzesło - usłyszałam przesłodki głos tej dziewczyny która z Luke'iem bawiła się najwyraźniej w doktora.
- Zamknij ryj szmato - krzyknęłam w jej stronę a Luke wykorzystał moją chwilową nie uwage i wyrwał krzesło z moich rąk i stawiając je obok łóżka. Jedyne co mogłam zrobić to dać mu w pysk i wyjść więc tak zrobiłam.

                                                             ~

Zalana łzami wróciłam do domu nawet nie wiem jak ale udało mi się to. Myślałam, że nasze zerwanie nigdy nie nastąpi lub przyczyna tego będzie inna, ta przez którą ja chciałam z nim zerwać. To bolało, nie mogłam nadal w to uwierzyć. Nie dość, że narażał mnie na niebezpieczeństwo to jeszcze zdradził. Miałam ochotę wszystko "rozpierdolić" lecz Brooks zrobił już to za mnie parę dni temu...
W głowie miałam jedynie tą chwilę kiedy go przyłapałam na gorącym uczynku. Nie dawało mi to spokoju i to mnie niszczyło. Wiele złych rzeczy już mi się przytrafiło i kiedy byłam przy Luke'u myślałam, że to ich koniec lecz życie jest jedną wielką zagadką do której miałam żal. Przez te rozmyślania rozbolała mnie głowa i w tym właśnie momencie miałam ochotę się upić do nieprzytomności, przecież i tak już niczego nie naprawię i nie chcę. Wyjełam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer do Hemmings'a. Jeśli mam się upić to razem z nim.

- Halo? - odezwał się Lukey.
- Mam prośbę, pomożesz mi? - zapytałam.
- Jasne, co się stało?
- Przyjedź do mnie z wódką albo z dwoma.
- Zły dzień? - spytał a ja znów w głowie miałam TĄ scenę.
- Tak, więc proszę abyś przyjechał bo mam ochotę się najebać.
- Będe za 10 minut, ok Jo?
- Taa, czekam. - chociaż on jeden mnie dziś nie rozczarował. Chciałam mu też wszystko opowiedzieć nawet jeśli to przyjaciel tego dupka. Jedyne co mnie teraz obchodziło to to, że mogę się napić i dosłownie pierdolić wszystko inne. Pewnie każda dziewczyna w tym momencie poszłaby się ogarnąć czy coś w tym stylu ale ja nie. Nawet jeśli mój makijaż wyglądał okropnie nie obchodziło mnie to. Nie miałam ochoty ukrywać się z tym co czuję. Właśnie też po to Hemmings miał przyjechać, abym mogła mu się wypłakać bo wiem, że on mnie wysłucha. Poczułam z nim więź kiedy ja z moim już byłym chłopakiem się od siebie oddalaliśmy. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi więc wstałam z podłogi w sypialni i poszłam mu otworzyć. Kiedy wszedł widziałam, że zmienił mu się humor i to błyskawicznie bo kiedy stał w drzwiach do mieszkania był uśmiechnięty lecz teraz bardziej wkurzony.

- Widzę, że płakałaś... - zaczął chłopak, chiałam go bardzo mocno przytulić bo tego teraz potrzebowałam najbardziej.
- Od twojej ostatniej wizyty trochę się pozmieniało - w oczach znów napłyneły mi łzy ale nie miałam już ochoty płakać. Miałam pić i nie zamartwiać się niczym choćby na chwilę. Kiedy spojrzałam się na Luke'a widziałam smutek w jego oczach, nagle podszedł do mnie i mnie przytulił. To była jedna z najlepszych rzeczy która mi się dziś przydażyła. Nie musiałam teraz znów myśleć czy mogę go przytulić bo zrobił on to pierwszy. Jedyną osobą która do tej pory mnie nie zawiodła to on. On stał mi się bliski, szybko uzyskał moje zaufanie a to jest trudna sztuka w moim przypadku. Po czasie którym spędziłam w jego ramionach miałam coraz większość ochotę picia więc otworzyłam pierwszą butelkę whisky którą przywiózł Luke i zaczełam pić. Przy okazji opowiedziałam mu co się stało, on zdziwiony całą tą opowieścią nie mógł w to uwierzyć lecz po jakimś czasie przekonał się do tego. Wstał i oznajmił, że musi już iść. Była, już tak pijana, że zgodziłam się i nie zatrzymywałam go.

                                                              ~
Nie pamiętam jak zasnęłam i jak znalazłam się w kuchni na podłodze. Miałam takiego kaca, że odrazu pobiegłam do sklepu po jakieś napoje. Po zażyciu ich było mi odrobinę lepiej ale nie wyleczyło mnie to do końca. Ciężki dzień przed tobą Jo, pomyślałam. Kiedy weszłam do domu znalazłam mój telefon na podłodze. Ktoś próbował się do mnie dodzwonić a ten ktoś to Brooks. Wysłał mi nawet sms'a o treści :
" Nie nasyłaj na mnie więcej Hemmings'a bo to się źle skończy dla ciebie jak i dla niego"
Nie wiedziałam o co mu na początku chodzi. Nie chciałam do niego dzwonić ale po czasie przypomniałam sobie, że Luke wyszedł wczoraj ode mnie nagle, ale nadal nie wiedziałam o co chodzi Brooks'owi. Co to znaczy "nie nasyłaj"? Pobił go czy co? Postanowiłam zadzwonić do Hemmings'a ale on nie odbierał komórki. Jeśli mawet go pobił to mu się należało ale nie może tego robić...
To była moja sprawa a jemu chciałam się jedynie wyżalić i nie kazałam napaść na mojego byłego. A po drugie...
Dlaczego Brooks mi grozi? Czym sobie zasłużyłam? Dość już mnie zranił psychicznie, uczuciowo i na inne sposoby to chciał pobić? Znęcać się nademną fizycznie? Tego już było za wiele. Nie miałam siły już dziś o tym myśleć. Kiedy zorjętowałam się, że jest godzina 18.21 poszłam się wykąpać i położyć do łóżka bo kac nadal nie odpuszczał. Kiedy wyszłam z łazienki już odświeżona i położyłam się do łóżka dostałam nowego sms'a tym razem od nieznanego nadawcy a w nim napisane było tak :
" To, że zerwałaś z Brooks'em nie czyni cię bezpiecznej. Jeśli on nie spłaci swoich długów ty to zrobisz. A.I "
Wiedziałam dobrze kto jest nadawcą tego sms'a i zaczynałam się bać tego co ten człowiek czyli Ashton Irwin może ze mną zrobić.


____________________________________________________

No to rozdział 5 jest i się ciesze hihi, przyłożyłam się bardziej do ich pisania i wziełam się za siebie bo czasami jestem strasznym leniem i nie chcę mi się robić NIC. No ale co myślicie o tym rozdziale? Jest trochę chaotyczny ale w następnym parę spraw się wyjaśni ( tak myśle, ale pewnie wszystko pozmieniam jak zawsze) . Narazie Ashton i Beau będą trochę w tle i nie będzi ich dużo narazie ale to się zmieni wkrótce ;) 
_________ 

informacja 
_________
Mam nawet dużo wyświetleń ( jak dla mnie ) ale to nadal mało. Chcę aby moje FF 
było bardziej znane i rozpowszechniane chyba, że jest złe bo się nie orjętuje :c 
Proszę jeśli możecie to polecajcie je cioci, wujkowi, mamie, tacie, siostrze, bratu, przyjaciółce i komu tam checie ale chcę aby je ktoś znał. Dlaczego? Bo zastanawiam się nad zostaniem pisarką ( mam wiele pomysłów nad tym kim chcę zostać XD ) i nie wiem czy się nadaję.

NAPRAWDĘ WASZE KOMENTARZE MI BARDZO POMAGAJĄ ALE CHCĘ ICH WIDZIEĆ WIĘCEJ WIĘC PROSZĘ POMÓŻCIE xx

Przepraszam za wszelkie błędy xx